Wczesny poranek, oczy nie chcą się otworzyć, choć budzik nieubłaganie domaga się ode mnie wstania z łóżka. Znajduje w sobie jakąś nadludzką siłę, by zrzucić z siebie tą mięciutką i cieplutką kołdrę, która do tej chwili mnie otulała. Wstaje ciągnąc za sobą mojego męża. Przecież i on musi wstać. Reakcja jest oczywista. Zapiera się rekami i nogami, by zyskać choć minutkę na słodkie wylegiwanie się w łóżku. Więc zostaję sama na placu boju i walcząc z wciąż zamykającymi się oczami człapie nieśpiesznie do kuchni.
Zdecydowałam się uciec przed rodziną do Indii
To była krótka chwila zastanowienia i podjęłam decyzję. Zabrałam kilka niezbędnych rzeczy i wyruszyłam w podróż życia. Podróż, której zawsze się bałam, jednak pragnienie poznania nowych miejsc i przeżycia czegoś wyjątkowego było dużo silniejsze od strachu. Chciałam uciec od codzienności, krzyczących dzieci, zmęczenia i obowiązków. Zostawiłam męża z całym domem na głowie, to nic, że był zmęczony. Nie mam wyrzutów sumienia, mi też się coś od życia należy, chociaż ten jeden raz. A skoro raz mogę zrobić coś dla siebie, to musi to być coś ekstra, co zapadnie w mojej pamięci na długo. Chcę przeżyć historie, do których będę mogła wracać w chwilach smutku i zmęczenia. Mam nadzieje, że mąż nie znienawidzi mnie za takie samolubne zachowanie.