Nie ma się co oszukiwać. Niewiele kobiet może cieszyć się posiadaniem faceta, który ochoczo biega za nią po galerii handlowej, przekopuje wieszaki w poszukiwaniu ciuszka idealnego i z radością stoją przed przymierzalnią z naręczami rzeczy do przymierzenia. Niestety znakomita większość facetów unika zakupów jak ognia, niestety wśród nich znajduje się również mój Mężu. Zakupy traktuje jak zło konieczne, a ich częstotliwość woli ograniczać do niezbędnego minimum. Na większe zakupy wybiera się ze mną tylko dwa razy w roku w okresie zimowych i letnich wyprzedaży. Robi to głównie dlatego, aby pilnować naszych finansów i nie pozwolić mi wydać za dużo. Przy okazji sprawowania nade mną kontroli skarbowej udaje mi się kupić dla niego jakieś ubrania choć przymierzania unika tak jak zakupów. Jak już uda mi się go wepchnąć z kilkoma sztukami jeansów do przymierzalni muszę wysłuchać niezłej wiązanki żali i lamentów.