Kto nie zna tego obrazka? Idziesz sobie zadowolona przez mieszkanie. Cieszysz się momentem ciszy, bo dzieciaki akurat na chwile zajęły się zabawą. Pragnąc wykorzystać ten moment zbierasz myśli i chcesz zaplanować jutrzejszy obiad lub zakupy. A tu nagle…. trachhhhh…. przeszywający ból stopy wyrywa cię z rozmyślań i brutalnie sprowadza do żywych. Twoja stopa trafiła na jakieś porzucone w ferworze zabawy ustrojstwo i to nie jest żadem mięciutki miś, a jak zwykle klocek, samochodzik lub wszystko to, co tylko może wbić się w stopę doprowadzając do sporego bólu. Gdy ból mija rozglądasz się po pokoju dziecięcym, a tam na całej możliwej powierzchni walają się zabawki. O ile starszak nawet zbuntowany po dłuższej chwili pertraktacji posprząta swój bałagan, to w przypadku niemowlaka obowiązek sprzątania spada na rodziców. Wiec kiedy stopa przestanie boleć, a dziecko już smacznie śpi rodzice mogą spędzić swój wieczór na raczkowaniu po pokoju malucha i wyciągania z każdego kąta wepchniętych tam zabawek.
Z czego by tu szyć?
Rozglądając się po Internecie i szukając inspiracji do szycia zauważyłam, że dzianiny wiodą prym jeśli chodzi o szycie odzieży. Chcąc wzbogacić garderobę swojej rodzinki o szaliki, czapki, spodnie, sukienki i bluzki nie mogłabym się zdecydować chyba na nic innego jak właśnie dzianiny. W końcu zalety tego rodzaju tkanin nożna wymieniać bez końca: elastyczne, wygodne w noszeniu, przewiewne, łatwe w praniu i prasowaniu, kolorowe, wzorzyste i dające nieograniczone możliwości w tworzeniu.
Ciuszkowy recykling ciąg dalszy – wkład do koszyka rowerowego
Zero skromności, jestem z siebie mega dumna! Bardzo długo myślałam co zrobić z nie używanymi już męskimi koszulami, których jednak nie potrafiła wyrzucić. Jedna biała w śliczne błękitne kwiaty, a druga w kraciasty wzór, który urzekł mnie podczas zakupu. Cóż zrobić jeśli niektóre rzeczy z czasem po prostu „kurczą się w praniu” jak to mówi mój mąż. Koszule tradycyjnie trafiły na dno szafy, by czekać tam na lepsze czasy.
Jak zrobić coś z niczego, czyli ciuszkowy recykling
Sama nie wiem czemu, ale zawsze miałam ogromny problem z tym, aby cokolwiek wyrzucić. Zawsze oczami wyobraźni staram się dostrzec jakieś drugie życie dla danego przedmiotu, a w szczególności jeśli chodzi o tkaniny. Zazwyczaj każda rzecz musi nabrać mocy urzędowej spoczywając na dnie szafy i dopiero po kilku miesiącach zabieram się do niej z nowym pomysłem.