Zajrzałam wczoraj mojemu synkowi do buzi i się przeraziłam. Oprócz tego, że codziennie pomagam malcowi w myciu zębów, aby domyć te miejsca do których on jeszcze nie dociera co jakiś czas dokładnie oglądam jego ząbki, aby sprawdzić czy nic złego się z nimi nie dzieje. Zawsze wszystko było ok, aż do teraz. Na koronach dolnych piątek i szóstek pojawił się nalot o brunatnym kolorze, którego w żaden sposób nie da się doczyścić szczoteczką i pastą. Poszperałam trochę w Internecie i znalazłam zdjęcia podobnych ząbków.
Niestety okazało się, że to początki próchnicy. I tak oto moje dziecko trafiło do grona 65% swoich rówieśników, którzy zarazili się chorobą cywilizacyjną jaką jest właśnie próchnica. Złe szczotkowanie zębów lub brak nawyku mycia zębów, niewłaściwa dieta zawierająca ogromne ilości cukru i przepis na próchnicę gotowy. Niestety prędzej czy później każdy padnie ofiarą tej podstępnej bestii. Prawie każda dorosła osoba zmaga się z tą przypadłością. Trzeba się pogodzić z jej obecnością, co nie znaczy, że nie musimy z nią walczyć. Jeśli zostawimy nasze uzębienie bez odpowiedniej opieki prędzej czy później nie będziemy mieli się czym uśmiechnąć. Tym bardziej trzeba dbać o ząbki dzieci, nawet te mleczne. Wiele osób twierdzi, że nie trzeba leczyć mleczaków, bo i tak wypadną. Niestety takie podejście jest bardzo dalekie od prawidłowego. Jeśli zęby mleczne wypadną przedwcześnie stałe zęby będą miały problem z przebiciem się i odpowiednim wzrostem. O zęby trzeba dbać od najmłodszych lat.
Pewnie zaraz ktoś pomyśli. Jaka ona mądra, a dziecko z próchnicą chodzi. Niestety obawiam się, że mogę być bezpośrednią przyczyną choroby własnego dziecka, jak większość rodziców. Próchnicą można się zarazić przez picie z jednego kubka, użycie tej samej łyżeczki czy nawet pocałunek. Sama mam próchnicę i obdarzając dziecko jednym z wielu oznak miłości jaką jest pocałunek mogłam mu sprzedać to szkaradztwo. Na szczęście stosując odpowiednią higienę jamy ustnej oraz regularnie badając stan zębów u stomatologa możemy trzymać w ryzach naszego potwora. Dlatego właśnie jak tylko zauważyłam nieszczęsne plamy na zębach umówiłam młodego i siebie na wizytę do naszego stomatologa.
Największa praca jednak prze nami, ponieważ musimy dokładnie szczotkować zęby i to w dodatku przy użyciu odpowiednich preparatów. Już jakiś czas temu pisałam o problemie ze znalezieniem pasty dla smyka. Niestety większość produktów dostępnych na rynku zawiera w swoim składzie cukier. Dokładnie ten sam cukier, dzięki któremu nasza próchnica ma możliwość szybszego rozwijania się. Jak dla mnie to jakaś paranoja. Jak usunąć z jamy ustnej bakterie, które żywią się cukrem jeśli nawet myjąc zęby dostarczamy im pożywkę w postaci cukru??? Postanowiłam wznieść się na wyżyny i za wszelką cenę znaleźć dla malca pastę, która będzie odpowiednia dla jego grupy wiekowej, a przy okazji nie będzie zawierała w swoim składzie pożywki dla próchnicy w postaci cukru. Myślałam, że zadanie będzie łatwe, w końcu na runku są dziesiątki produktów. Dopiero później okazało się jak bardzo się myliłam. Przewertowałam składy wszystkich past, jakie mogłam znaleźć w marketach, drogeriach i aptekach. Dopiero w internetowej drogerii z produktami naturalnymi www.iwos.pl udało mi się znaleźć produkt godny uwagi. Jest to pasta Jack N’Jill dostępna w pięciu soczyście owocowych smakach, wyprodukowana w Australii.

Nie zawiera fluoru, konserwantów, cukru i jest bezpieczna nawet w przypadku połknięcia. Maluch używa tej pasty od kilku tygodni i z pewnością niedługo zamówimy kolejną ponieważ jest naprawdę świetna. Spełnia moje wymagania co do naturalnego składu, a co najważniejsze spełnia wymagania mojej pociechy w kwestii smaku. Maluch chętnie zabiera się do mycia zębów. Najważniejsze w pielęgnacji zębów jest właśnie pozytywne podejście i dobre chęci, ponieważ im więcej czasu i uwagi poświęcimy na szczotkowanie, tym łatwiej będzie nam utrzymać piękny i zdrowy uśmiech.

